Czy mogę SIEBIE prosić do tańca?
Znam wiele osób, które chciałyby zacząć tańczyć, ale nie mają odwagi. Znam też sporo osób, które bardzo chciały tańczyć i wreszcie zaczęły to robić. No i całkiem nieźle znam siebie, która nie tylko kiedyś musiała zacząć, ale właściwie cały czas zaczyna kolejne style od początku.
Czasami myślę sobie o wszystkich tych, którzy boją się przyjść na pierwsze zajęcia i dzisiaj powiem Wam coś ja, osoba bardzo zaawansowana w jednych stylach tańca i jednocześnie zupełnie początkująca w innych.
Co myślę, kiedy tańczę?
...
Co myślę, kiedy na tańcach obok mnie tańczy ktoś, kto zaczyna swoją przygodę z tańcem?
...
Co myślę, kiedy na tańcach obok mnie tańczą osoby, które tańczą lepiej niż ja?
Yy, czekaj, jak ona to zrobiła?
Co myślę, kiedy na tańcach tańczę z partnerem, który stosunkowo niedawno zaczął tańczyć?
Aha, spoko!
Co myślę, kiedy na tańcach tańczę z partnerem, który nie tylko doskonale zna technikę, ale też jest między nami taneczna chemia?
...!!!
Nie wiem dokładnie jak ująć to w sposób łagodny, a jednocześnie celny... ale może ta myśl przyda się komuś, kto się waha i obawia negatywnej oceny:
MNIE NAPRAWDĘ NIEWIELE OBCHODZI JAK TY TAŃCZYSZ NA ZAJĘCIACH.
Serio. Tak szczerze mówiąc na treningu tańca najbardziej obchodzi mnie to jak ja tańczę.
Nie obchodzi mnie czy robisz prawidłowo kroki, nie obchodzi mnie jaki styling robisz tańcząc salsę i nie obchodzi mnie czy jesteś za gruba. I jestem całkiem pewna, że prawie wszystkie osoby na zajęciach, które patrzą na Ciebie z nadętą miną zastanawiają się właśnie wtedy czemu im tak ślisko i czy ten obiad to był aby na pewno dobry pomysł...
Przychodząc na zajęcia taneczne przychodzę tam po to, żeby się czegoś nauczyć, żeby coś poprawić. - W SOBIE, nie w Tobie. Jeśli przychodzę na zajęcia o niższym poziomie zaawansowania niż mój to nie po to, żeby zapłacić i poświęcić mój bardzo cenny i ograniczony czas na pośmianie się z Ciebie - najprawdopodobniej przyszłam tam, bo uznałam, że mój krok podstawowy nie jest dość dobry! (a dość dobry nie będzie nigdy, uroki kroków podstawowych!)
Można wymyślić naprawdę wiele katastrof, które spotkają Cię w związku z tańcem. W kontekście mojego poprzedniego wpisu o wychodzeniu z dramatów muszę przyznać, że taniec to baaardzo wdzięczny temat do zrobienia wokół niego dramatu. Ale niemalże wszystko złe, co może wiązać się z tańczeniem to jest to, co Ty sam sobie zafundujesz. Niemalże wszystko złe wiąże się z tym, co Ty myślisz o sobie i jak Ty oceniasz siebie. Bo jeśli Ty o sobie myślisz dobrze, to żadne wypadanie z rytmu i żadne mylenie kroków nie sprawi, że poczujesz się najgorszy na świecie. Natomiast jeśli myślisz o sobie źle, to każdą pochwałę instruktora będziesz odbierać jako przejaw litości.
I mówię to dlatego, że w rożnych miejscach i w różnych sytuacjach byłam i przysięgam, że ze strony innych ludzi nie spotkało mnie w związku z tańcem nic złego.
I przysięgam też, że jestem tu, gdzie jestem właśnie dlatego, że w ruchu, w tańcu stanęłam oko w oko z wszystkim, co o sobie myślę - o moich predyspozycjach, zdolnościach, tempie uczenia, słomianym zapale... To była długa droga weryfikacji wszystkiego, co mówili mi nauczyciele, rodzina, przyjaciele, szefowie, znajomi, a przede wszystkim ja sama. Tańczenie i moje różne perypetie z nim związane pomogły zobaczyć mi ile prawdy jest w tym, co o sobie myślę, a od tego już niedaleka droga do zdefiniowania kim właściwie jestem i powolnego budowania pewności siebie.
To nie są żadne odkrycia - to, że Ty sam jesteś swoim najlepszym przyjacielem i największym wrogiem. Twoich obaw przed treningiem i oceną na pewno nie zlikwiduje mój jeden post, a Ty nie poczujesz się ze sobą pewniej i swobodniej tylko dlatego, że ja mówię, że to kim jesteś w dużej mierze zależy od tego, co o sobie myślisz. Ale jeśli chcesz tańczyć to zapewniam, że warto dać sobie szansę, bo spełnienie marzenia lub zachcianki, bez względu na to czy jest to taniec, czy wspinaczka, czy mówienie po chińsku to całkiem niezły start w drogę, po przebyciu której może okazać się, że to, co inni o Tobie myślą to zupełnie nie Twój problem.
Komentarze
Prześlij komentarz