2017.

Czy 2016 rok minął mi szybko? Niespecjalnie. 
To był najodważniejszy, najlepiej przeżyty przeze mnie rok w moim życiu. Z każdym dniem przeżytym w pełnej świadomości. Pełen nowego, zmian i wielkich decyzji. Pełen nauki, która choć czasem bolesna, jest doskonałą bazą do dalszych działań. 

Czy wszystko w tym roku zrobiłam perfekcyjnie? Nie.
Ale czy mogłam dać z siebie więcej? Absolutnie nie. 

Nie mam do siebie żadnego żalu ani pretensji o to, czego nie zrobiłam, co mi się nie udało. Bo chociaż nie wszystko w moim wykonaniu było doskonałe w 2016 roku, to poświęciłam max swojej energii, sił, pomysłów (uwierzcie, leżę teraz chora i wypruta z wszystkich sił).

I choć może jestem w tym jedyna - to jestem z siebie dumna. Dumna z każdej przesuniętej granicy, z każdej podjętej decyzji, z każdego stanięcia twarzą w twarz z ludźmi, człowiekiem, sobą.

To był rok Odwagi. Szczerze, 31 grudnia 2015 roku myślałam o tym jaki będzie kolejny rok i nie miałam wtedy pojęcia jak kilka dni później wszystko się wywróci. Nie spełniłam ANI JEDNEGO postanowienia, które wydało mi się słuszne na koniec 2015 roku i to był najbardziej niesamowity rok ever. 
Nie proszę, żeby 2017 rok był dla mnie dobry. Nie myślę "2017, please, be good for me". Nie pokładam ani trochę nadziei w magicznym myśleniu, planetach i innych astronomicznych układach. Nie zrzucam odpowiedzialności za moje życie na cyfry.

W 2017 chciałabym jednego - być nieustraszoną. Bo tak jak w poprzednim roku odważnie podjęłam masę nowych wyzwań i decyzji, które - dzisiaj śmiało mogę to powiedzieć - wywróciły wszystko w moim życiu, tak teraz przede mną chyba jeszcze trudniejsze - wytrwanie w tych decyzjach, a jednocześnie nie zamykanie się w nich. Żaden z moich planów nie jest możliwy do zrealizowania w 2017 roku. Nie zobaczę w tym roku efektu. Mogę za to pracować, żeby jak najbardziej do mojego celu się zbliżyć. Wytrwałością, cierpliwością i nieustraszonością.

Komentarze

Popularne posty