Time of my life.
Wierzę w życiowy timing.
Że musisz pięć razy się wycofać, żeby za szóstym razem zabłysnąć.
Wierzę w Everesty. Że każdy ma swój i że trzeba czasu, żeby przygotować się na zdobycie go.
Że wszystko w swoim czasie i co nagle to po diable.
I że wiesz, kiedy to jest TERAZ ALBO NIGDY.
Ta pora przeraża tak samo za każdym razem, ale kiedy nadchodzi wiesz, że jeśli teraz się wycofasz to jesteś dupa.
I nie o blogu piszę, ale o tym, że stoję przed moim wielkim Everestem, patrzę w górę i choć droga tak strasznie daleka, to widzę szczyt. Nie samego finału tej podróży się obawiam, ale tego, że zawrócę w połowie drogi (jak nie raz bywało).
A tym razem nie chce być dupą.
Komentarze
Prześlij komentarz